Archiwum grudzień 2015


gru 02 2015 Przyprawianie bez chemii - moja słaba strona....
Komentarze: 0

Przyprawianie jest niestety największym, moim wyzwaniem. Przez długi czas nie wiedziałam, jak mam się do tego zabierać. Po wielu próbach, błędach i jakichś tam sukcesach przynajmniej wiem mniej więcej od czego zacząć. Nadal jednak nie jest to ulubiona czynność w kuchni, której sie oddaję. Trochę paradoksalne, bo przecież to właśnie przyprawianie decyduje o ostatecznym charakterze dania.

Wcześniejsze przyprawianie dań zazwyczaj kończyło się na użyciu kostek rosołowych, które wiele osób zna, a coraz mniej osób używa. Rozwiązanie dobre, pod warunkiem, że znajdziemy coś w wersji organicznej (w zwykłej wersji kostka rosołowa to właściwie tylko mieszanina różnych chemikaliów). Coraz częściej takie się pojawiają i co ciekawe, w wielu różnych wersjach - na bioking.com.pl macie doskonały przykład takich organicznych kostek rosołowych. Duży plus to to, że nie musimy już w tym wypadku bawić się z samodzielnym mieszaniem. 

Inna, powiedziałabym bardziej zaawansowana metoda, to samodzielne mieszanki. Teoretycznie jak najbardziej do zrobienia, czy to ze starych przepisów czy z netu. Minus ? Na pewno trzeba sporo poszperać, pokombinować i trochę sie pobawić. Można to zrobić na dwa sposoby. Albo każdą z potraw doprawiać za każdym razem z osobna albo zrobić sobie gotowe mieszanki. Ja mam na przykład fajną gotową mieszankę do gulaszu. Warto je mieć jednak do takich potraw, które wymagają dużej ilości różnych przypraw i kombinowania.

Czy doprawianie tylko o wyłącznie ziołami i przyprawami jest możliwe ? Jak najbardziej. Musimy jednak pamiętać, że jesteśmy przyzwyczajeni do mocniejszych smaków i dlatego ziołowy smak może wydać nam się trochę słabszy. Zawsze jednak możemy wykorzystać więcej ziół.

smakowicie : :
gru 02 2015 Organiczne jedzenie - za co warto zapłacić...
Komentarze: 0

Organiczne jedzenie wzbudza wiele kontrowersji. Po latach zachwytu nad ekologicznymi produktami, zaczęliśmy się im przyglądać bliżej. I zastanawiać się, czy rzeczywiście warto zapłacić za nie więcej. 

Zdania są podzielone, także dlatego, że jak na razie nie ma ostatecznych, rozbudowanych badań na ten temat. Jednak, nawet bez specjalnie mocnych dowodów są takie produkty, za które warto zapłacić więcej. Czy to dla ich lepszego smaku czy dla zdrowia. Za te, które znajdziecie poniżej, moim zdaniem warto zapłacić więcej:

mięso - zawsze będę stała murem za mięsem organicznym i nikt nie wmówi mi, że nie ma żadnej różnicy między zwykłym, a ekologicznym. Z oczywistych względów - ta cała chemia, która znajduje się w mięsie, później oddziałuje na nasze organizmy.  warzywa i owoce - zwłaszcza te liściaste, jak sałata, kapusta, szpinak itd. Liściaste warzywa zbierają najwięcej szkodliwych substancji. Podobnie chłonne są jabłka, gruszki, wiśnie, seler i ziemniaki. Czyli wiele warzyw i owoców, których na co dzień używamy i które zjadamy. 

I to wszystko - lista jest naprawdę króciuteńka. Ale takie było zamierzenie - to są te produkty, w których znajdziemy najwięcej zanieczyszczeń. Co oczywiście nie znaczy, że w innych ich nie będzie. 

Co ciekawe, wiele produktów nie musi posiadać loga produktu organicznego. Zdarza się często, że mamy dostęp lokalnie do różnych mniejszych producentów. Czasami są to niewielkie zakłady, które wracają do tradycyjnych metod produkcji. Czasami po prostu hobbyści, którzy różne smakołyki robią dla siebie i przy okazji dla znajomych. Warto się porozglądać za takimi, ponieważ często wcale nie są droższe od klasycznej żywności. 

smakowicie : :
gru 02 2015 Papryczki chilli - niesamowite !!!
Komentarze: 0

Papryczki chilli jakiś czas temu stały się dla mnie obiektem zainteresowania. Trochę przez przypadek, trochę zawodowa, ale zaczęłam się im przyglądać bliżej. Efekt jest taki, że kiedy ktoś mówi "papryczka chilli" to zaczynam się denerować, od razu chciałabym usłyszeć nazwę itp. :) 

Określanie wszystkich papryk mianem albo chilli albo słodka jest niesamowitym uproszczeniem. Jak najbardziej zrozumiałym, bo u nas papryki w różnych odmianach nie są popularne. No ale to w sumie tak jakbyśmy każdą polską zupę nazywali po prostu zupą :)

Odmian papryczek chilli jest mnóstwo - sporo na ten temat można znaleźć chociażby na wikipedii. Generalnie określa się tak wszystkie niewielkie papryczki o ostrym smaku. Chciałabym się bliżej przyjrzeć właściwościom niektórych odmian i znaleźć kilka fajnych ciekawostek na ich temat.

Najwięcej emocji wzbudza oczywiście kapsaicyna, a więc substancja, dzięki której papryka jest tak ostra. Sama substancja jest niezwykle ciekawa - bardzo prawdopodobne, że mogłaby być wykorzystywana do walki z rakiem, ponieważ w jakiś sposób zabija chore komórki, nie naruszając zdrowych. Poziom kapsaicyny jest mierzony w odpowiedniej skali, która powstała specjalnie na potrzeby właśnie ostrych papryk. 

Druga rzecz, która w chilli mnie fascynuje to to, że suszone chilli jest jeszcze mocniejsze niż świeże. Pośród warzyw zdarza się to chyba rzadko. Ale z pewnością jest spowodowane tym, że mniejsza ilość wody zwiększa zagęszczenie substancji odpowiedzialnych za smak i aromat.

Jeśli ktoś próbował najostrzejszych papryk świata - a ja próbowałam :) - zauważy na pewno jedną ciekawą właściwość. W przypadku tych najostrzejszych to nieprzyjemne odczucie pieczenia pojawia się dopiero po pewnym czasie i ma tendencję do narastania. Trzeba odczekać kilkadziesiat sekund czy nawet kilka minut, aby poczuc je w przełyku i w żołądku. To może trochę przestraszyć, bo mamy wrażenie jakby robiło się coraz gorzej. Myślę, że nawet z tego powodu warto testować minimalne ilości i nie połykać całych kawałków, aby mieć możliwość ich wyplucia w razie czego :)

A jak sobie radzić ? Meksykański sposób to picie mleka. Dlaczego ? Kapsaicyna nie rozpuszcza się w wodzie, a więc picie wody niewiele daje, może poza chwilową ulgą. Musi to być napój zawierający tłuszcze, w których kapsaicyna się rozpuści. A więc właśnie mleko, oliwa z oliwek - im więcej tłuszczu tym lepiej - coś, co bedzie go zawierać. I w podobny sposób możemy przemywac skórę, jeśli zdarzy nam się poparzenie. 

smakowicie : :
gru 02 2015 Co zawsze warto mieć w lodówce.
Komentarze: 0

Czyli po prostu niezbędniki, które przydają się w wielu sytuacjach i są bazą dla wielu dań. Zawsze warto je mieć w lodówce:

1. masło - masło to taki trochę niepozorny dodatek, który jednak potrafi nadać daniu wyjątkowy smak. Lubię go używać wtedy, kiedy może lekko zdominowac potrawę i to jej nie szkodzi;

2. śmietana - lub jogurt, jeśli za śmietaną nie przepadacie. Klasyka - użyjemy jej w każdym daniu, czy to deser czy zupa;

3. cebula - nie każdy ją lubi i nie zawsze musimy ją mieć, ale mimo wszystko warto mieć pod ręką kilka;

4. czosnek - absolutnie koniecznie konieczny . Czosnek, pomimo swojego bardzo wydawałoby się prostego charakteru, może być wyjątkowym dodatkiem. Możliwości jego przyrządzania jest mnóstwo - naprawdę. Można go potraktować na wiele różnych sposobów;

5. cytryny - ostatnio z zaskoczeniem stwierdziłam, że używam ich częściej niż mogłoby się wydawać. 

6. przyprawy - warto mieć ich sporo, przynajmniej podstawowe smaki, a najlepiej podstawowe i jeszcze trochę więcej. Można w ogóle zebrać sobie w kuchni całą kolekcję. Używanie przypraw i ich mieszanie to fajna zabawa, która z czasem może się przerodzić w hobby.

Mamy coś ostrego, kwaśnego i słodkiego. Podstawowe smaki i bardzo podstawowe składniki, które i tak pewnie większość z nas ma w lodówce. Czy jest sens trzymać tam coś jeszcze ? Sęk w tym, że pozostałe niezbędniki będą już zależały od tego, co lubimy. Dla jednych będzie to wino, dla innych ser, jeszcze inni do wszystkiego namiętnie dodają sos pomidorowy :)Trzeba więc zwrócić uwagę na to, czego my zazwyczaj potrzebujemy, a czego zawsze nam zabraknie.

smakowicie : :